Na początek historia z horroru. Piszę to 27 marca 2018. Wczoraj rozkręciłem "do serwisu" rower który wzbudził wielki... ok, przeciętny ... ok, żadnego ale piszę to dla dramatyzmu ... bulwers na początku roku. Rower złożony 28 grudnia 2017. Czyli łącznie trzy miesiące temu, z czego 10 tygodni jazdy. Jakieś 1000-1200km. W rowerze tym usadziłem to:
Kiedy amorek, RST Mozo Pro, do tego roweru trafił, mimo 20 lat na karku miał on górne lagi w dobrym stanie. Kiedy się wziąłem za serwis zobaczyłem to:
Po każdej jeździe lagi były czyszczone, co zresztą widać po braku uszkodzeń na części napowietrznej. Amor cały czas pracuje nienagannie, przynajmniej jak na twór elastomerowo-sprężynowy, luzów też wyczuć się nie da. Kiedy go składałem to był w środku czysty. Teraz wyszarpałem z niego mnóstwo drobnego piasku oraz innego śmiecia.
Wnioski? Po pierwsze, na zimowe bagno nie jeździjcie na BOSach, Rok Szoksach i wypasach, bo nie znacie dnia ani godziny. Po drugie - jakość uszczelnień i powłok na lagach w współczesnych amorach jest porażająca. Jeżdżę cały rok od półtorej dekady, mój cykl serwisowy nie zmienił się, fundamentalistą w tej kwestii nie jestem i pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Gdyby to był rok 2000 to pewno zalałbym się łzami rzewnymi. Teraz... cóż, szkoda klasycznego amorka.
Tak na marginesie, zima też wzięła ze sobą łożyska tylnej piasty z tego roweru.
Kupiłem rurki. Nie, nie spodnie.
Jeżeli następne wieści nie będą ze szpitala, to powiem do czego mi to potrzebne.
Pytanie za 100 punktów. Co ma amortyzator o skoku 180mm wspólnego z szosowym barankiem?
Więcej informacji po przerwie...
Z nowości sprzętowych. Mamy nowego Ibisa coś tam, gdzie jest więcej karbą i cali na kole. Kross w odgraża się, że górne łączniki zawieszenia przestaną się łamać, w co można uwierzyć, bo nowy link w Moonach jest całkowicie przekonstruowany. Scott zrobił jakieś nowe krosidła które są lżejsze niż stare które są oczywiście już do zadka. Adres mojego śmietnika, gdzie można je oddać do utylizacji znajdziecie na www.trybo.pl
Ten sam Scott jednak stworzył coś jeszcze:
Czyli co? Ano Scott zmienił sobie rodzaj zawieszenia na Horsta. Patent Specializeda wygasł, więc można sobie na to pozwolić. Ale zatem co oznacza to?
GT również idzie w Horsta. O ile w przypadku starszej abominacji jaką jest Gambler Scotta można mówić o postępie, to porzucenie w sumie udanego I-Drive na rzecz "tylko Horsta" można traktować jako swego rodzaju ciekawostkę. No to czas na teorie spiskowe:
Pytania, pytania, pytania ...
Jeżeli chodzi o rowerowanie asfaltowe, Campagnolo złożyło patent na rewolucyjne rozwiązanie, w postaci 12 zębatek na kasecie. Wiem, szok. Biorąc pod uwagę iż SRAM rzuca ponętne spojrzenia podnosząc suknię gdzie kusi Orzeł szosowy, dwunastorzędowy, mamy sytuację, gdzie Campa idzie w liczbę, SRAM idzie w zakres a Shimano zostaje keczup.
Swoją drogą - nie rozumiem polityki Campy w tej kwestii. W patencie mamy takie twory jak 12-25 gdzie prawie cały zakres jest w 1-ząbkowych odstępach. Pomyślałby sobie człowiek, iż te 12 rzędów zostanie wykorzystane do pójścia w kierunku 1x, gdzie świat nieuchronnie zmierza, ale jak widać włoski producent wciąż tkwi w latach osiemdziesiątych.
Mówię to zaś z prostej przyczyny. Jak pisałem w ostatnich wieściach, zrobiłem sobie "szosę" z kasetą 11-36 i koronką 44T. Na górnośląskie zmarszczki jest tego zakresu aż nadto, brakuje jedynie ze dwóch zębatek gdzieś w wysokich biegach i byłoby idealnie*. Więc gdyby Campagnolo jednak poszło w tym kierunku, a SRAM dołożył do pieca Orzełem, to producent domyślny znalazłby się w bardzo niekomfortowej sytuacji.
Ja tylko chcę dwanaście koronek. O takich:
*gdzie "idealnie" oznacza "dobrze do nieuchronnego momentu od którego byłoby wujowo".