(2011-07-08)
Problem z łańcuchem latającym generalnie gdzie mu się chce istnieje w kolarstwie od kiedy ktoś zadecydował, że świetną koncepcją będzie jeździć z dużą prędkością przez teren najeżony różnymi przeszkodami. Ot takie szukanie problemu, kiedy można dostojnie sunąć szosą.
W każdym razie, problem istnieje i posiada dwojaką naturę.
Po pierwsze, podczas pedałowania, łańcuch może spaść 'od góry' z zębatki napędowej. Zwykle dzieje się to podczas ciężkiego pedałowania, więc istnieje wtedy realne ryzyko pocałowania mostka w dość gwałtowny sposób. W rowerze z przednią przerzutką problem ten rozwiązuje klatka tejże. Jednakże w rowerach z napędem 1xX jest to realne zagrożenie.
Po drugie, podczas agresywnej jazdy, kiedy trzeba co chwilę kręcić korbami, to w przód, to w tył. No więc kręcąc do tyłu łańcuch może ześliznąć się z zębatki, po czym pociągnięty przez sprężynę tylnej przerzutki ochoczo zębatkę opuszcza.
Zanim jednak zaczniemy przegląd najpopularniejszych konstrukcji, ustalmy jedną rzecz.
We współczesnym żargonie napinaczem łańcucha nazywa się wiele urządzeń, które senso-stricte niczego nie napinają. Jedynym 'napinaczem' łańcucha w rowerze wielobiegowym jest wózek tylnej przerzutki lub urządzenia do niego podobne.
Pod pewnymi założeniami za napinacz można uznać regulowane haki w rowerach z poziomymi hakami. Jednak w tych maszynach urządzenia te służą głównie do korekcji rozciągnięcia łancucha, nie do jego aktywnego naprężania.
Załóżmy, że na potrzeby tego tekstu 'napinaczem' będę nazywać dowolny wihajster którego celem jest utrzymanie łańcucha na koronce z przodu.
Przejdźmy do rzeczy.
Najprostszym urządzeniem utrzymującym łańcuch w ryzach jest pierścień z dowolnego tworzywa dysk z plastiku osłona na zębatki rockring. Jego rola jest dwojaka. Jedną jest oczywiście ochrona zębatek przed traumą związaną z kontaktem z ozdobami na szlaku. Rolę tę spełnia lepiej lub gorzej. Drugą, bardziej interesującą rolą jest ograniczanie łańcuchowy swobody opuszczenia zębatki na stronę rockringu.
W napędach z przednią przerzutką zewnętrzny rockring, czasem tylko w postaci prostej plastikowej osłony na dużą zębatkę, jest prostym sposobem aby uspokoić napęd i poprawić jego niezawodność.
W napędach z jedną zębatką dwa rockringi, ograniczające zębatkę z obu stron, są najtańszym i najprostszym sposobem aby zapobiec spadaniu łańcucha. Sposób jest na tyle skuteczny, że dopiero w zastosowaniach ekstremalnych, takich jak rowery z duuużą ilością zawieszenia, może się nie sprawdzić.
Główną wadą rozwiązania bazującego na dwóch rockringach jest przymocowanie do rozmiaru zębatki. Drugą jest fakt, iż nie wszystkie rowery pozwalają na zamontowanie sporej wielkości dysku na miejscu gdzie zwykle przebywa młynek.
Ten problem zaprowadził do rozwiązań bananowych :)
Napinacz bananowy, to napinacz montowany do ramy roweru ( o standardach mocowania będzie niżej ) w postaci płyty w kształcie banana :P z dwoma wihajstrami mającymi nakierować łańcuch na koronkę napędową.
Najprostszym rozwiązaniem takiego napinacza jest napinacz z dwoma rolkami. Taki jak ten:
Napinacz taki spełnia swoje zadanie, jednak posiada szereg wad.
Montaż takiego napinacza jest bardzo kłopotliwy i niespecjalnie kompatybilny z rowerami o dużym skoku. Wymagane jest w takim napinaczu, aby górna rolka nie dotykała łańcucha podczas pracy i jednocześnie ograniczała jego ruch na boki. W rowerze o dużym skoku wymaga ustawienia górnej rolki na pozycji w której upośledzona jest funkcja napinacza i może prowadzić w przypadkach ekstremalnych do spadania łańcucha.
Dlatego też ewolucja doprowadziła do napinacza w którym górną rolkę zamieniono na klatkę z tworzywa sztucznego. Klatka taka jest ukształtowana podobnie jak klatka przedniej przerzutki.
Wygląda to tak:
Tutaj LS1 firmy E13 jednak istnieje jakieś pięćset innych konstrukcji tego typu. Idea jest taka, iż wąska górna klatka nakieruje łańcuch na koronkę napędową. Idea jest słuszna I taka konstrukcja dominuje na rynku. Albo w wersji z pełną klatką, albo z połową tejże i rockringiem po zewnętrznej stronie. I działa to całkiem dobrze, jedynie przy linii łańcucha której nie przewidział producent napinacz taki może szeleścić łańcuchem szurającym po klatce.
Podobną, aczkolwiek nieco bardziej złożoną, historię mają prowadnice dolnej części łańcucha.
Najprostszym rozwiązaniem jest prosta rolka. O ile w przypadku górnej prowadnicy rolka się generalnie nie sprawdza, to w dolnej części jest to bardzo dobre, ciche i proste rozwiązanie.
Drugim, nieco nowszym rozwiązaniem jest małe kółeczko zębate, podobne do rolek w przerzutce, opancerzone dwoma płytkami z tworzywa. Teoretycznie jest to lepsze rozwiązanie, gdyż elementy ograniczające ruch łańcucha są niezależne od rolki, jednak z moich doświadczeń wynika, że nie robi to większej różnicy.
Trzecim, nieco mniej popularnym rozwiązaniem jest teflonowy ślizg zastępujący rolkę. Jest to rozwiązanie równie dobre co dwa poprzednie. Posiada jednak oczywistą zaletę – brak ruchomych części oznacza rzadszy serwis oraz brak możliwości powstania pisków, trzasków i innych hałasów związanych z umierającym łożyskiem.
O ile napinacz na jeden przedni blat jest rzeczą trywialną, to sprawa nieco się komplikuje w przypadku napędu z przednią przerzutką. W tej sytuacji po pierwsze odpada ( częściowo ) problem górnej części napinacza. To oczywiście dlatego, że jego rolę pełni klatka przedniej przerzutki. W przypadku dołożenia do tego zestawu rockringu uzyskujemy bardzo skuteczny sposób rugowania pląsów łańcucha.
Osobną sprawą jest kwestia napinacza dolnego.
Głównym problemem z dolnym napinaczem w napędzie dwu i trój rzędowym jest fakt, że, oczywiście, łańcuch zmienia swoje położenie względem rolki napinacza, co komplikuje sprawę budowy rolki prowadnicy.
Najprostsza rolka do takiego napinacza to prosty wałek z tworzywa. Niestety, podczas pedałowania 'do tyłu' łańcuch na takiej rolce ma tendencję do wędrowania po rolce i w efekcie następuje automatyczna zmiana biegu. Zwykle występuje to w kierunku blat->młynek. Ta cecha powoduje iż napinacz wykonany w ten sposób nie może spełniać swojej roli prawidłowo.
Rozwiązaniem tego problemu jest rolka dwustopniowa, czyli posiadająca głębokie wcięcie dla łańcucha kiedy ten jest na dużej zębatce. Kiedy łańcuch jest na mniejszej koronce, to prowadzony jest po większej średnicy.
W przypadku napinacza firmy E13 wygląda to tak:
Napinacz ten ogranicza łańcuch za pomocą płyty napinacza z jednej strony oraz plastikowej płytki z drugiej, stąd rolka nie posiada zewnętrznego kołnierza. Taka rolka zapobiega w większości przypadków zmianie przełożenia przy pedałowaniu do tyłu.
Natomiast ostatnio w świecie napinaczy wielorzędowych pokazała się taka dziwność:
Czyli dwa równoległe kółeczka 'przerzutkowe', tutaj na napinaczu MRP X2. Zdania jak na razie nie ma na ten temat, bo nie jeździłem na takim wynalazku, jednak wydaje się, iż główną zaletą będzie wyeliminowanie problemów związanych z pedałowaniem 'do tyłu' w dowolnej kombinacji koronek.
Napinacze wielobiegowe występują praktycznie tylko w wersji pod korby dwurzędowe. Wynika to po pierwsze z faktu, iż korby trójrzędowe dość rzadko występują w rowerach w których stosowanie napinacza dolnego odcinka łańcucha ma sens. Druga sprawa, to fakt, is problemy które wystepują w napinaczu dla korby dwurzędowej będą dużo bardziej widoczne w przypadku korby trzyblatowej.
Jednak sprawa nie jest do końca przegrana.
Najprostszym 'napinaczem' dolnego odcinka łańcucha, bardzo zresztą skutecznym, jest … kawałek rurki. Wyglądający, w moim wykonaniu, mniej więcej tak:
Lub nieco bardziej profesjonalnie, wykonaniu firmy Bioncon, tak:
Spełnia to wszystkie role typowej ostrogi, a jest bardzo, bardzo proste...
Ostatnimi czasy, zwłaszcza od czasu pojawienia się 10 rzędowych napędów, widoczny jest trend budowania lekkich rowerów XC z napędem 1xX. Napęd taki wymaga jakiegoś napinacza utrzymującego łańcuch na koronce. Oczywiście, jak to w XC, napinacz taki musi być lekki. Rozwiązaniem okazują się napinacze 'bananowe' pozbawione połowy banana :), czyli prosty wysięgnik z górną klatką prowadzącą łańcuch. Czyli coś takiego ( Przykład firmy Superstar Components, ale każdy chyba producent napinaczy coś takiego oferuje ):
Będące bezpośrednim zamiennikiem przerzutki przedniej. Jest to połowa napinacza, więc oczywiście działa połowicznie, co jednak dla takiego zastosowania jest wystarczające.
Mocowanie napinacza do roweru to osobna kwestia, która do tej pory nie została poprawnie rozwiązana.
Najprostszym mocowaniem jest mocowanie do mufy suportowej. Napinacz jest wtedy zakontrowany do ramy za pomocą prawej miski wkładu suportu. Prosto, i bezproblemowo.
No prawie.
Mocowanie do suportu posiada tę wadę, iż napinacz może podczas pracy okręcać się wokół mocowania, co jest niespecjalnie korzystne. Dodatkowo, podczas montażu istnieje trudność z ustawieniem napinacza w prawidłowy sposób, gdyż dokręcanie miski suportu powoduje przekręcanie napinacza.
Najistotniejszy problem, jest taki, iż istnieją dwie kanoniczne szerokości mufy suportowej w rowerach górskich – 68 i 73mm, podczas gdy w obu przypadkach stosuje się tę samą linię łańcucha – we współczesnych korbach to 51mm. Dwie szerokości suportu, ale jedna linia łańcucha oznacza, że będzie problem z ustawieniem napinacza. Objawia się to albo ocieraniem korby o napinacz albo zbyt dużą odległością klatki / rolek napinacza od linii łańcucha.
Ostatnia wada mocowania do suportu jest prozaiczna. Mocowanie takie nie jest kompatybilne z najnowszą porażką inżynierską w rowerach, czyli suportami 'press fit'.
Aby tym problemom zapobiec drzewiej wielu producentów stosowało rozwiązanie w postaci napinaczy dedykowanych pod konkretną ramę. Ostatecznie jednak powstał standard mocowania ISCG.
ISCG to w skrócie gwintowane otwory wokół mufy suportu. Początkowa wersja tego standardu powstała w roku bodajże 2003. W roku 2005 była ona zrewidowana poprzez poszerzenie mocowania, co jak podejrzewam było podyktowane jakimiśtam względami technologicznymi z kategorii 'łatwiej spawać'. Standardy zwą się one odpowiednio ISCG03 oraz ISCG05.
W każdym razie, ISCG stanowi duży krok do przodu względem mocowania do suportu gdyż napinacz jest dużo bardziej 'kontrolowalny'. Istnieje jednak pewien problem.
Otóż żaden ze standardów ISCG nie określa odległości płaszczyzny mocowania od osi roweru. Ponieważ mamy dwie szerokości suportu, to skutkuje to identycznym problemem jak w przypadku mocowania pod suport – czyli problemu z wyrównaniem między sobą zębatek i napincza, czy wręcz kończy się zawadzaniem napinacza o korbę.