Polemika
Fizyka
Kuźnia
Sprzęt
Z warsztatu
O mnie

Projekt Kubełek

Ten rower miał nie powstać. Mondraker miał być ostatnim enduro góralem który kupię. Szeroka piasta, napęd 1x, progresywna geometria. Wszystko na miejscu. I rzeczywiście. Mundek w górach płynął dostojnie, ale pewnie. Świetny rower.

Tyle, że Mundek, jakkolwiek by nie był świetną maszyną w góry. Okazał się być kompletną porażką w moich górnośląskich dziurach. Jakoś tak mam, że mimo wszystko, większość czasu w siodle spędzam szukając guza gdzieś w okolicy. Najlepsze rowery które miałem - BMC, Cube AMS, Spec Enduro SL dawały sobie radę w górach, ale także nie odstawały kiedy skakałem sobie z murków w drodze do roboty.

I tak Mondraker został garażową królową. Braną raz w miesiącu w Beskid Domyślny, oraz w wakacje, na przebieżkę. Paradoksalnie, największy przebieg zaliczył zimą 2019, kiedy testowałem przerzutkę Sensah.

Piętą achillesową Mondrakera jest, jak się pewno spodziewacie, brak przedniej przerzutki i, mimo wielu prób, brak drucarskich sukcesów w jej założeniu.

Ale.

Tak sobie czas płynął a dziurę w moim parku maszynowym wypełniał Włóczęga ( panie świeć nad jego duszą ), potem kupiona kątem Koba Reamol, potem Dartmoor Primal. Zaś wiosną roku tego... powiedziałem fak-dat-szit. Z bike-discount.de ściągnąłem ramę Cube Fritzz 180 26. Nie stosujemy półśrodków, stosujemy środki ( ze 70% zniżką, ale środki ). Órban frirajd emeryt stajl? Fak jes.

I oto, po wielu perturbacjach, powstał Projekt Kubełek. Z założenia - rowerek do dojazdu do pracy. Kiedy już jednak powstał, to dla draki wziąłem go na tripa...

Kiedy wróciłem... nic już nie było takie same. Przed wyprawą spodziewałem się narowistego, krótko ogonowego "klasycznego" dziwadła którym byłem zmęczony już od lat. Dostałem sunący dostojnie galeon który beskidzki gruby szuter bierze na amora i prosi o jeszcze. Pod górę idzie jak kozica ( 120 kilowa, ale wciąż kozica ), w dół jak szatan ( z 10 dioptriową krótkowzrocznością, ale szatan ).

A kiedy wróciłem i spojrzałem na Mundka. Z tyłu głowy wiedziałem, że wyrok został wydany. Zajęło mi jednak dość sporo czasu na pogodzenie się z nieuniknionym. Kubełek potrafi wszystko to co Mundek. I jeszcze wszystko to czego Mundek potrafić nigdy nie zdoła.

Moi drodzy. Kubeł.

Rower zbudowany jest na ramie Cube Fritzz 180 26. Dedykowanej do kół 26", ale Kubeł dokazuje na kołach 27.5".

Na pierwszy rzut oka od razu jest jasne, że Kubeł to przedstawiciel starej szkoły. 180mm skoku na obu końcach roweru, krótka baza kół. Jednak Kubeł posiada w zanadrzu tajną broń. Kąt główki stanowi soczyste 65 stopni.

Jak na ramę dla człowieka mającego prawie dwa metry wzrostu - rama posiada rozmiar 22".

Jak pewno się spodziewacie - napęd stanowi dla mnie oczko w głowie. Kubeł napędza klasyczny napęd 2x10. Przy czym klasyczny oznacza: całkowicie nie-klasyczny. Gdyż jest to napęd 1.5xX.

Zębatki: mój ostatni niedobitek Trybo 35/21+Basz. Na razie normalnie.

Kaseta: Shimano Tiagra 12-28. 21/28 to stosunkowo sztywne przełożenie, ale doświadczenie uczy, że niżej nie potrzebuję, zaś ciasno stopniowane kasety są czymś wspaniałym w jeździe wokół komina. Kaseta została jednak rozszerzona poprzez zmianę dwóch ostatnich koronek z 25-28 na 26-29 firmy Miche. Drobna zmiana, ale mimo wszystko zawsze optymalizacja.

Łańcuch: Shimano 105. Akurat taki się trafił.

Przerzutka przednia: Shimano Deore Side-Swing. Rewelacyjny koncept napędowego hegemona. Szkoda, że o XX1 eagle za późno...

Przerzutka tylna: Shimano Zee FR. Serce napędu 1.5xX. Powód? W skrócie - krótki wózek, mocne sprzęgło, ogromny prześwit pod przerzutką. Na szlaku cisza. Żadnych zrzuconych łańcuchów. W praktyce - napęd z roweru zjazdowego. Długość łańcucha została tak dobrana, iż z blatu mogę korzystać z całej kasety, zaś na młynku wciąż mam cztery największe zębatki na kasecie do wyboru. W praktyce - wystarcza, zaś kultura pracy jest na poziomie którego orzełowcy nigdy nie doświadczą.

Hamulce. O tak.

Przednim hamulcem jest legendarna kotwica Hope Mono 6ti. Ten ogromny adapter do którego jest przytwierdzona to mój prywatny dzierg dostosowujący legendę do nowoczesnego amortyzatora. Kto powiedział, że się ta frezarka na nic nie przyda?

Epicka kotwica tuli się do tarczy hamulcowej o mamucim rozmiarze 226mm. Zapewniam - daje radę. Sama tarcza jest zrobiona ze stali Bohler n690 i ma twardość 60HRC. 50% więcej niż wasze hopy i sramy. Tarcza mojego projektu... Klocki to oczywiście EBC Gold.

Tylnym hamulcem jest już dużo bardziej "pospolity" Hope Mono 6. Już na klasycznym PM ( chociaż z niespodzianką ). Na klockach EBC Gold z tarczą 180mm projektu i materiału tego samego co przód.

obie tarcze mocowane na adapterach Centerlock.

Koła - bez szału. Z przodu piasta XT zapleciona na najzwyklejszych szprychach sapima. Z tyłu zaś równie pospolita piasta Saint, zdaje się 820, ale nie pomnę. Koło tylne zostało, zgodnie ze sztuką, zaplecione na szprychach 2.3mm po stronie napędu i 2.0 po stronie tarczy dla zrównoważenia naprężeń szprych.

Sama tylna piasta jest w standardzie 135x10 z przelotową osią. Rama zaś fabrycznie przeznaczona jest dla 142x12. Co oczywiście oznacza druciarstwo z frezarką w tle. Musiałem dorobić adapter 135x10->142x12 oraz nowy hak przerzutki.

Obręcze to plebejskie Dartmoory Revolt.

Ogumienie zdradza iż rower jest głównie pedałowany gdzieś wokół łóżka. Opony Vee-Tire AMV zapewniają minimum do przetrwania w górach, ale dzięki temu jednak mają stosunkowo niewielkie opory toczenia - idealne do eksplorowania legalnych i "legalnych" ścieżek w okolicy.

Tył klei się do gleby dzięki damperowi Cane Creek Double Barrel o długości 241mm. Rozmiar ten pozwolił, mimo mojej sporej masy, na zastosowanie stosunkowo miękkiej sprężyny - 400lbs. Wcześniejsze moje sprężynowe rowery operowały damperami ze sprężynami 600-650lbs.

Czołobitność roweru pochodzi od zaskakująco masywnego, ale jednak niezwykle czułego widelca X-Fusion Metric HLR.

Kokpit to amalgamat kilku tzw "rozkmin".

Po pierwsze - mam duże dłonie, więc chińskie chwyty, normalnie za cienkie, zostały ciasno owinięte czterema warstwami bawełnianej taśmy.

Po drugie - przednia przerzutka obsługiwana jest klasycznym grip-shiftem, co zwolniło miejsce dla pełnego zakresu ruchu manetki sztycy regulowanej.

Po trzecie - chwyt od strony przerzutki przedniej musiałem ściąć aby zmieścić grip-shifta.

Poza tym - kierownica to ciut za wysoki Funn Full-On w kolorze srebrnym. Mostek to ciut za krótki, kupiony impulsem Easton Havoc o długości 65mm. Manetka to 10 rzędowy Saint serii 820.

Mechanizm korbowy to leciwe już nieco Shimano XT FC-M770 o długości 180mm. Równie leciwe są pedały HT-AN02SS, za którymi będę płakać kiedy padną. Korba kręci się na suporcie... neco? Chyba neco.

Ostatecznym elementem jest oczywiście nieodzowna już dziś sztyca regulowana. Tutaj Specialized Command Post - wybrany ze względu na offset, którego ramy Cube wymagają, oraz skok. Rama niestety ogranicza do 125mm. Siodło to... anonimowe siodło które mam nie wiem skąd i pewno je wymienię kiedyś.

Kiedyś.

Proszę. Oto i on. Oldskul pełnym ryjem. Beż progresywnych geometrii, orzełów, pinciuset rzędów. Pogromca murków i schodów. Beduin rąbanki i sekcji Rtv/Agd.

Kubeł.