No i stało się.
Okazało się iż latka, niestety, lecą. Konkretnie zaś, rozbijając się przez kilkanaście miesięcy na rowerze z sztywnym widelcem dorobiłem się nadgarstka golfisty. Czyli na ludzkie, boli. No i problem się niestety nie chce się wyleczyć, mimo kilku wizyt u znachora, tfu, znaczy się, ortopedy.
No więc podjąłem męską decyzję – będę zakładać jakiś amortyzator do trekinga, w którym tenże sztywny widelec rezyduje. Głównie dlatego, że jak tylko przesiądę się na rower z amortyzacją, nadgarstek zaczyna się zaleczać.
Stojąc przed wyborem widelca miałem jednak pewien problem.
Otóż, nie chciałem ponosić przodu roweru, gdyż razem z nim zmieniłby się kąt fotelika dziedziczki, którą na trekingu wożę na lody. To w praktyce ograniczyło wybór amortyzatora do jednej opcji – czyli będącego tematem Suntoura Swing, gdyż ma on wysokość od korony do haków identyczną z większością sztywnych widelców.
Na szczęście o wynalazku tym nie ma żadnych informacji w internetach, bo już myślałem, że będę kupować sprawdzony produkt, uff.
Parametry techniczne, w porównaniu do amortyzatorów do których jestem przyzwyczajony, nie powalają. Skok amortyzacji wynosi zaledwie 30mm. Z regulacji mamy tylko naprężenie wstępne. Medium ściskanym jest stalowa sprężyna uzbrojona w elastomerowy odbojnik. Widelec jest dostępny w kolorze białym i czarnym, w wersji pod hamulce tarczowe i v-brake oraz ze stalową i aluminiową sterówką. W wersji pod tarczówki producent dopuszcza tarczę do 185mm.
W specyfikacji nie ma nic o tłumieniu średniej prędkości kompresji w dolnych 20% skoku, więc bałem się czy da się na tym wynalazku jeździć. Jednak nadgarstek domaga się jakiejś separacji od podłoża, więc widelec ostatecznie kupiłem w wersji disc, w kolorze mrocznym i sterówką co jej pomalować się nie da.
Widelec przyjechał do mnie 3 dni po podjęciu decyzji o jego kupnie.
Ekstrakcja z pudełka odbyła się bez przeszkód i ofiar w ludziach. Widelec powędrował na wagę która wykazała co do grama coś w okolicy 1400g z tendencją w dół. Czyli treking przytyje o hgw ile, bo nie ważyłem starego widelca. W odważynach ręcznych jednak Swing jest cięższy.
Montując zignorowałem całkowicie zalecenia producenta i założyłem moje koło z tarczą 203mm, poniważ, co ten producent może wiedzieć pff.
Po złożeniu pokazała się pewna wada Swinga. Otóż naprężenie wstępne reguluje się za pomocą śrubki imbusowej M4. Która to śrubka znajduje się głęboko w rurze sterowej. Wg producenta do regulacji przy pełnej długości sterówki potrzebuję klucza o długości 20cm. Jako, że przy moim mamucim gabarycie potrzebuję sterówki o takiej długości, toteż musiałem się wyposażyć w odpowiedni klucz.
Podczas montażu okazało się, iż moje obawy, że nie zamontuję błotnika, były bezpodstawne. Suntour przewidział otwory montażowe dla wysięgników błotnika przy haku koła, zaś od spodu korony znajduje się gwintowany otwór w który można przykręcić trzecią śrubę trzymającą błotnik. Podobnie nie będzie problemu z mocowaniem lampki, gdyż z przodu widelca, zaraz pod sterami, jest otwór do przykręcenia śruby wysięgnika światła.
Miejsca na oponę jest, jak na standardy trekingowo – szosowo – ostrokołowe, dość sporo. Moje opony 700x42C z przełajowym bieżnikem mieszczą się z dużym luzem.
Dobra zatem, jak to jeździ?
Na Swingu przejechałem ok 600km w ciągu ok 5 tygodni. W tym prawie 500km podczas trekingowego wyjazdu wakacyjnego, kiedy to rower ze swingiem pracował nie tylko jako wozidło dla mojego genetycznego dziedzictwa, ale także jako ciągnik 40 kilogramowej przyczepki.
Przyzwyczajonym do pracy typowego widelca amortyzowanego Swing wyda się dziwny.
Po pierwsze, 30mm skoku to bardzo, bardzo mało w porównaniu klasycznym widelcem. W praktyce, krawężniki i progi zwalniające trzeba traktować dokładnie tak samo jak w przypadku sztywnego widelca, gdyż Swing takich przeszkód nie wybierze. Dzieje się tak z dwóch przyczyn.
Po pierwsze, 30mm skoku.
Po drugie, podczas najazdu na przeszkodę tego typu widelec się prostuje i ma zero skoku.
Podobnie wygląda sprawa podczas hamowania przednim hamulcem. Widelec wtedy się prostuje i usztywnia, co jest dokładnie odwrotnym zachowaniem do tego co się dzieje w klasycznym widelcu.
Jest to oczywiście efekt zawiasowej konstrukcji widelca, konkretnie zaś faktu, iż zawias znajduje się za osią obrotu w główce. No i, oczywiście, trzeba to brać pod uwagę kupując ten widelec.
Drugą rzeczą którą zauważymy podczas pierwszej przejażdżki na Swingu jest brak tłumienia. Jakiegokolwiek tłumienia. Tutaj muszę się przyznać, iż kiedy Cannondale pokazał światu rower Slate, z w pełni wypasionym widelcem o skoku 30mm, to wydawało mi się zabawne, że przy 30mm skoku mamy regulowane tłumienie powrotu i kompresji.
Teraz mi nie do śmiechu, bo o ile bez tłumika kompresji mogę żyć ( ledwo, ale mogę ;) ), to brak tłumika powrotu od czasu do czasu daje się w Swingu odczuć. Nie przekreśla to widelca, w końcu to tylko 30mm, ale komfort jazdy znacznie by wzrósł gdyby chociażby prosty tłumik powrotu w Swingu zagościł.
Podczas jazdy ujawnia się także inna, tym razem raczej pozytywna, cecha Swinga. Otóż podczas ugięcia przednie koło przesuwa się do przodu, zwiększając bazę kół roweru. Jest to oczywista zaleta przy zjeżdżaniu z krawężników, gdyż po prostu czyni rower stabilniejszym. Na oko każdy centymetr ugięcia amortyzatora dodaje ok 2.5cm bazy kół.
Żywiołem, i konstrukcyjnym celem, tego nietypowego amortyzatora są te demonizowane „drobne nierówności”, czyli dzień powszedni roweru trekingowego – szuter, asfalt, płyty chodnikowe i leśne ścieżki. Tutaj trzeba przyznać, że wyrób Suntoura zdaje ten egzamin znakomicie, gdyż Swing jest nieziemsko czuły. Brak tłumienia oraz brak tarcia na lagach skutkuje tym, że amortyzator zapewnia stopień separacji od podłoża którego nawet topowe amortyzatory ślizgowe nie są w stanie osiągnąć. Jest tego oczywiście tylko 30mm, ale w środowisku do którego Swing został przeznaczony jest to wystarczająca wartość.
Z mojego punktu widzenia, jest to dokładnie to, czego oczekiwałem, czyli eliminacja wysokiej częstotliwości drgań które doprowadziły do moich problemów z nadgarstkiem. I pod tym względem uważam mój zakup za udany, z jednym zastrzeżeniem. Seryjna sprężyna, nawet przy maksymalnym wkręceniu naprężenia wstępnego, jest dla mnie nieco za miękka.
Już podczas kilku godzin eksploatacji ujawniły się dwie, nazwijmy to wady widelca.
Po pierwsze – sztywność boczna, w porównaniu do masywnego aluminiowego widelca którego Swing zastąpił, jest bardzo mizerna. W eksploatacji czuć, iż widelec nieco pływa na boki i myszkuje podczas bardziej agresywnej jazdy. Potrafi też wpaść z nieprzyjemne drgania podczas mocnego hamowania przednim hamulcem. Nie wiem ile w tym udziału zjazdowego hamulca i tarczy 203mm, ale efekt daje się odczuć.
Po drugie – widelec, przynajmniej mój, przyszedł suchy. Konkretnie – elementy mechanizmu popychające ściskające sprężynę były prawie całkowicie suche. Co po kilku godzinach objawiło się przeraźliwym skrzypieniem i wymusiło serwis zerowy. Na razie problem ucichł, ale niesmak troszkę pozostał.
Reasumując.
Swing to widelec przeznaczony do bardzo konkretnego klienta i w swojej tożsamości dostarcza dokładnie to, co obiecuje, czyli pewną separacją kierownicy od podłoża. Swing pochłania drgania wynikłe z nierównych płytek chodnikowych, żwiru i pofalowanego asfaltu. Widelec pomyślany był jako zastępstwo sztywnego widelca w wielu rowerach miejskich, trekingowych, czy nawet szosowych i biorąc pod uwagę ograniczenia jakie to narzuciło, spełnia oczekiwania.
W widelcu brakuje nieco tłumienia powrotu, można by także narzekać na fakt, iż nie sprawdza się przy niektórych przeszkodach. Prawdopodobnie konstrukcja pantografowa, podobna do German-A Kilo bardziej by się sprawdziła, ale oczywiście kosztem wyższej ceny.
Natomiast trzeba podkreślić, iż Swing nie jest lekkim, budżetowym zastępstwem dla pełnego widelca amortyzowanego w wszelakiej jeździe terenowej, nawet jeżeli uda się ominąć kwestię stosunkowo małej przestrzeni na oponę w terenowym rozmiarze. Głównie we znaki da się wtedy efekt prostowania widelca przy najeżdżaniu na poprzeczne przeszkody oraz mizerna jego sztywność.
Chętnego poprawy swojego komfortu kolarza szosowego pewno odstraszy bardzo nieszosowa waga, w najlżejszej wersji prawie 1400g – co wg szosowych standardów jest kategorią pomiędzy ołowianym odlewem a żeliwną odkuwką, oraz ograniczenie do v-braków lub hamulców tarczowych.